qqqks. Mieczysław BohatkiewiczKs. Mieczysław Bohatkiewicz urodził się 1.01.1904 r. w majątku Krykały koło Duniłowicz w powiecie dziśnienskim na Wileńszczyźnie. Był najstarszym synem Stanisława i Józefy z Zienkiewiczów. Ojciec, syn powstańca z 1863 r., pracował jako zarządca majątku należącego do hrabiego Lubienieckiego.

Mieczysława ochrzczono w kościele parafialnym w Duniłowiczach. Nieco później rodzina przeniosła się w okolicę Parafianowa, gdzie Stanisław Bohatkiewicz otrzymał nową pracę w folwarku Jamno.

Na okres dzieciństwa i młodości Mieczysława przypadają wielkie zmiany w państwie carów, pod których panowaniem były tereny Wileńszczyzny. Klęska Rosji w wojnie z Japonią, rewolucja  1905 r. i ukaz tolerancyjny, a potem wybuch I wojny światowej - to wszystko budziło nadzieje na wolność. W rodzinie Bohatkiewiczów panowała atmosfera  religijna i patriotyczna. Rodzice dawali przykład chrześcijańskiego życia dla licznej gromadki swoich dzieci. Stąd też Mieczysław wyniósł głęboką wiarę i pobożność oraz umiłowanie Ojczyzny. Jakże wielkim przeżyciem było odzyskanie niepodległości przez Polskę. Wolność na ziemie polskie szła z wielkimi oporami, a osiągnięcie jej było na tych terenach bardzo skomplikowane wobec mozaiki narodowościowej. Wycofywały się wojska niemieckie, a za nimi wkraczały wojska sowieckie. Ludność zaś miejscowa polska organizowała się i walczyła o przyłączenie tych ziem do Polski. Potem nastąpił dramat roku 1920 i radość ze zwycięstwa. Tego się dziś nie da należycie przedstawić, jak tamte lata przeżywała ludność Kresów.

Mieczysław uczył się najpierw w domu, następnie w szkole powszechnej we wsi Sitce koło Parafianowa. W latach 1916-1920 uczył się w Gimnazjum Białoruskim w Budsławiu, a następnie w Gimnazjum Polskim w Dokszycach. Boleśnie przeżywał odwrót wojsk polskich w 1920 r. i chciał na ochotnika wstąpić do wojska. Potem na dalsze nauki wyjechał do Gimnazjum Biskupiego w Nowogródku. Tu też wstąpił do Wyższego Seminarium Duchownego należącego do diecezji mińskiej. W Nowogródku bowiem po powrocie z więzienia w Związku Sowieckim po 1920 r. osiadł świątobliwy pasterz diecezji mińskiej, bp Zygmunt Łoziński. Stąd zarządzał częścią swej diecezji, która pozostała w granicach odrodzonego Państwa Polskiego i tu zorganizował Seminarium Duchowne. Po utworzeniu w 1925 r. diecezji pińskiej seminarium zostało przeniesiono do Pińska i tam alumn Bohatkiewicz uczył się dalej. W 1933 r., dnia 23 lipca w katedrze w Pińsku przyjął święcenia kapłańskie z rąk biskupa pińskiego Kazimierza Bukraby. Uroczystą Mszę św. prymicyjną odprawił w kościele parafialnym w Parafianowie. Warto zaznaczyć, że jego wuj, Alfons Zienkiewicz, był kapłanem archidiecezji wileńskiej i dziekanem w Krzynkach, natomiast młodszy brat, Stanisław, był wówczas alumnem Seminarium Duchownego w Wilnie.

  Zaraz po święceniach ks. Mieczysław pracował w Drohiczynie nad Bugiem jako wychowawca młodzieży w Niższym Seminarium Duchownym, a także dokształcał się na Uniwersytecie Warszawskim. Zdaje się, że studia te rozpoczął jeszcze przed przyjęciem święceń kapłańskich za zgodą władz seminaryjnych. Rodzony brat ks. Mieczysława, ks. Stanisław Bohatkiewicz, pisze o nim, iż w Drohiczynie „dał się poznać jako organizator pracy patriotyczno-wychowawczej i gospodarczej. Będąc podharcmistrzem roztoczył opiekę nad drużyną harcerską, która stała się żywym ogniskiem wiary i patriotyzmu. (…) Uruchomił dla potrzeb Seminarium elektrownię, salę imprez kulturalno-rozrywkowych i kino”. Ze swoją drużyną harcerską w 1935 r. brał udział w Jubileuszowym Zlocie Harcerstwa Polskiego w Spale.

 

  W latach 1936-1939 był prefektem Państwowego Gimnazjum im. Króla Władysława Jagiełły w Łunińcu na Polesiu. Tu dał się poznać jako bardzo gorliwy prefekt umiejący ponadto zachęcać młodzież do pracy w organizacjach i stowarzyszeniach katolickich. Jego uczennica, Jadwiga Dobrowolska, tak go wspomina: „Ksiądz Bohatkiewicz był moim prefektem w 1939 r. w Łunińcu. Pamięć o nim jest dla mnie bardzo żywa i bliska. Pamiętam go zawsze pogodnego, wesołego i bardzo życzliwego dla młodzieży. Tam, gdzie pojawił się ksiądz Bohatkiewicz, pełno było młodzieży i wesołości, radości, po prostu kochał nas. Nigdy nie był sam, zawsze był otoczony swoimi uczniami. Wiedział o nas wszystko, o wszystkich naszych grzeszkach, przewinieniach, jak i o naszych biedach i troskach. Przerwy spędzał z nami i na korytarzach czy podwórku na rozmowach i żartach. Pamiętam wyjazdy na różne ferie, a jeździłam tą samą linią co ks. Bohatkiewicz. Starał się nas zgromadzić wokół siebie, opiekował się nami, przemiłe były powroty. Już na stacji widziałam księdza wołającego: Tu do nas, jesteśmy razem. To wszystko minęło, pozostał serdeczny żal, że go już nie ma i że zginął tak młodo. Często wspominałam swój pobyt w gimnazjum imienia Władysława Jagiełły w Łunińcu oraz postać ks. Bohatkiewicza. Z Łunińca musiał zaraz po wkroczeniu bolszewików wyjechać. Naraził się swoją działalnością. Był czynny w harcerstwie, założył księgarnię harcerską, która spowodowała upadek księgarń, które były w ręku Żydów. Prowadził Sodalicję Mariańską w naszym gimnazjum. W chwili wyjazdu przekazał nam papiery sodalicyjne oraz bibliotekę…”.

  Po wybuchu wojny we wrześniu 1939 r. udał się do swego brata, ks. Stanisława Bohatkiewicza, który był proboszczem w Puszkach w dekanacie brasławskim, a więc w północnej części archidiecezji wileńskiej. Ponieważ w niedalekiej parafii Pelikany w tym samym dekanacie brasławskim zabrakło proboszcza, przejął tę parafię i z wielkim poświęceniem pracował tu do jesieni 1941 r. Była to parafia licząca ponad 3200 wiernych. Kościół miała piękny i duży, zbudowany w początku tego wieku w stylu neogotyckim.

  Ks. Mieczysław zasłynął tu z pięknych i odważnych kazań. Był wprost charyzmatycznym kaznodzieją, który w tych ciężkich czasach wojny i okupacji budził nadzieję na zwycięstwo prawdy i Bożej sprawiedliwości. Podnosił też na duchu ludzi przygnębionych niedolą Ojczyzny, ożywiał patriotyzm. Włączył się również w działalność patriotyczną. Dał się również poznać jako kapłan zatroskany o najbiedniejszych i cierpiących. Chodząc po kolędzie, oddawał potrzebującym to, co mu dali w innych domach. Do dziś starsi ludzie pamiętają niektóre jego powiedzenia na temat ówczesnej okupacyjnej sytuacji.

  W końcu listopada 1941 r. przekazał parafię Pelikany swemu bratu Stanisławowi i udał się do Dryssy (Wierchniedwinsk za Dźwiną, na terenach Białoruskiej Republiki Radzieckiej, okupowanych przez wojska niemieckie). Chciał tam służyć katolikom od wielu już lat pozbawionym kapłanów. Brat, ks. Stanisław, napisał o tej decyzji ks. Mieczysława: „Spełniły się młodzieńcze marzenia. Chciał być bohaterem, rwał się do wielkich czynów, rozpierała go energia, marzył o koronie męczennika, choć w zasadzie bał się cierpień fizycznych.”

  Oczywiście, to wszystko było czynione w porozumieniu z arcybiskupem Jałbrzykowskim, metropolitą wileńskim, który w jesieni 1941 r. otrzymał z Rzymu uprawnienia administratora apostolskiego na tereny archidiecezji mohylewskiej i diecezji mińskiej. Do Arcybiskupa w liście z 11 stycznia 1942 r. pisał: „W Dryssie jestem od 1 grudnia 1941 r. Miałem wiele trudności, a nawet wyrzucili mnie stąd, ale ja nie zrażając się tym, z drugiej strony przyszedłem i po wielu trudnościach udało mi się otrzymać to wszystko, czego ode mnie wymagano. Ludzie tutejsi wymodlili dla mnie wszystkie dokumenty potrzebne do przebywania tu. Pracy moc, a praca taka miła, ludzie tu święci, kapłana noszą na rękach. Dziękują bardzo Arcybiskupowi za opiekę, że im kapłana dał.”

  Lata ucisku sowieckiego nie pozbawiły ludzi wiary. Garnęli się w Dryssie do sakramentów świętych. Z radością witali kapłana w odzyskanej dla kultu świątyni. Ks. Stanisław o pracy brata pisze: „Od przybycia do nowej placówki skupia wokół siebie rodaków – a było ich tam sporo – niesie pomoc moralną i materialną, prowadzi pracę misyjną, głosząc Słowo Boże po polsku i po białorusku. Polubili go wierni od razu i nawracający się, ale znaleźli się i zdrajcy, którzy wydali misjonarza w ręce gestapo.”

  Ks. Mieczysław chciał ubogacić nabożeństwa grą na fisharmonii, o której wypożyczenie prosił proboszcza w Miorach, ks. Jana Zawistowskiego, bowiem pozostała tam ona po rozstrzelanym ks. F. Kuksiewiczu. Nie udało mu się tego zamierzenia zrealizować, gdyż wkrótce został aresztowany.

  Praca ks. Bohatkiewicza nie podobała się okupantom. Gestapo wydało rozkaz aresztowania go, o czym  został ostrzeżony w początkach stycznia 1942 r. przez księży Marianów z Drui, którzy dowiedzieli się o tym dzięki swoim ludziom. Kleryk, Henryk Tomaszewski ze Zgromadzenia, przybył przestrzec o wydanym przez gestapo nakazie aresztowania. W swoich wspomnieniach tak opisuje on swoją rozmowę z ks. Bohatkiewiczem: „Idziemy na plebanię. Mówię, z czym przyjechałem. Ks. Mieczysław zbladł strasznie. Krople potu pokryły mu czoło.

  – Co mam robić? Chować się, uciekać? Gdzie ja się schowam, gdzie ucieknę? To będzie znak, że mam nieczyste sumienie w stosunku do Niemców, a ja do niczego się nie poczuwam.

- Radzę księże proboszczu ostrożność. Ja ostrzegam. Policja może być już dziś. To poważna sprawa.

- Trudno. Zostaję – decyduje ks. Bohatkiewicz.

Zdecydował się na śmierć.”

  Czując się niewinnym, pozostał w parafii, ale z pewnością musiał bardzo przeżywać to zagrożenie. W dniu 16 stycznia 1942 r. został aresztowany przez gestapo i osadzony w więzieniu w Brasławiu, skąd przewieziono go 1 lutego do więzienia w Głębokiem, gdzie już od Bożego Narodzenia poprzedniego roku przebywali księża z Ikaźni, Władysław Maćkowiak i Władysław Pyrtek. Wierni z Dryssy, jak poświadcza ks. Leon Ławcewicz, proboszcz z Leonpola, w liście z dnia 28 lutego 1942 r. do arcybpa Jałbrzykowskiego, czynili starania u władz o uwolnienie ich duszpasterza i powrót na placówkę. Starania ich nie dały pozytywnego rezultatu. Zginął w lasku Borek koło Berezwiecza rankiem 4 marca 1942 r. z okrzykiem: „Niech żyje Chrystus Król!”

  Ks. Mieczysław Bohatkiewicz napisał w celi śmierci na czystych kartkach na początku brewiarza, przechowywanego dziś w Archiwum Diecezjalnym w Drohiczynie, ostatnie, następujące słowa do rodziny:

  „Ukochana Mamo, drodzy Bracia i Siostry!

  Idę nocy dzisiejszej na śmierć, ja i moi Konfratrzy z Ikaźni. Idę spokojnie i mam w Bogu nadzieję, że moje cierpienia i moja krew wysłużą mi zbawienie. Widocznie taka wola Boża, bo mogłem z Dryssy uciekać, i stąd również, ale bałem się, żeby wola Boża nie była pogwałcona i żeby później przy śmierci nie mieć wyrzutów sumienia. Dziękuję Wam – Mamo droga i Wam – Bracia i Siostry za wszystko. Nie płaczcie po mnie, a cieszcie się, że Wasz potomek i brat zdał egzamin. Proszę Was tylko o modlitwy a także innych Konfratrów znajomych i mych przyjaciół. Jeśli można odprawcie wspólnymi siłami gregoriankę. Powiadomić proszę mego i swego Biskupa o mej śmierci. Wszystkim moim wrogom przebaczam z całego serca, chciałbym im wszystkim wysłużyć niebo. Moim przyjaciołom jak w pelikańskiej parafii tak i drysieńskiej serdeczne pozdrowienia przesyłam i proszę ich o modlitwy. Majątku żadnego nie zostawiam, a to, co mam, niech Stach bierze do dyspozycji. W Łunińcu zostało trochę książek, pościel i trochę drobiazgów. Ks. Dziekan Poczobut może wie, gdzie to jest. Opiekuj się Stasiu Rodziną i bądź świętym kapłanem. Nie wiem, czy wszystko odczytacie, bo piszę w wyjątkowych warunkach. O naszym przeżyciu może ktoś z parafian z Ikaźni lub wójt z Widz i z Parafianowa opowie. Nie wiem, czy to pismo Was dojdzie i jaki los będzie tego brewiarza. Ubranie. co miałam ze sobą. chyba będzie na posterunku w Głębokim. Produkty w Dryssie oddać Cechanowi, u którego mieszkałem i jego z rodziną uścisnąć. Piszę to o północy z 3 do 4 marca 1942 r. w głębockim areszcie. Niech żyje Chrystus Król! Amen. Ks. Mieczysław”.

Fragment książki:

Ks. Tadeusz Krachel, Męczennicy z Berezwiecza. Białystok, 1998, s.13-19,41

Mieczysław Bohatkiewicz został beatyfikowany 13 czerwca 1999 roku przez Jana Pawła II w Warszawie w grupie 108 błogosławionych męczenników.


Kontakt tel. +48 516-033-831 Hanna Paniszewa E-mail: forum.brzeskie@gmail.com

KPRM flaga godło 300x100           image002

Projekt finansowany ze środków Kancelarii Prezesa Rady Ministrów w ramach konkursu Polonia i Polacy za Granica 2023

Publikacja wyraża jedynie poglądy autorów i nie może być utożsamiana z oficjalnym stanowiskiem Kancelarii Prezesa Rady Ministrów RP ani Fundacji „Pomoc Polakom na Wschodzie